Carrie bez
wątpienia mogła uchodzić za wielką zwolenniczkę koncertów. Była to jedna z jej
ulubionych form spędzania wolnego czasu. Jednak wszystko, co dobre kiedyś się
kończy i nim się zorientowała była już w drodze powrotnej do domu. A raczej,
tak w gwoli ścisłości – do Londynu. Wciąż bowiem nie była pewna, czy jej dawne
miejsce zamieszkania może nazywać „domem”.
Gdy tylko Blake
znalazła się w swoim tymczasowym pokoju w domu ojca, to odetchnęła z ulgą.
Cieszyła się, że miała już za sobą te kilka dni ciągłego spędzania czasu ze
znajomymi Harrego. Oczywiście, wśród nich było kilka nieszkodliwych osób,
takich jak Maxie, Niall czy Liam, ale to wciąż nie gwarantowało jej spokoju
ducha. Ale to właśnie dzięki nim mogła uznać wyjazd za udany.
Z zupełnie
innej strony przedstawiały się natomiast incydenty z Zaynem w roli głównej.
Nawet teraz Carrie nie mogła sobie wybaczyć, że cała sytuacja wymknęła jej się
spod kontroli. Nigdy wcześniej nie zachowywała się w podobny sposób. Jakby nie
patrzeć, całowała się z niemal obcym jej człowiekiem. Na temat Malika posiadała
bowiem strzępki informacji, które z
pewnością nie były puzzlami tej samej układanki. Nie mogła wybaczyć sobie
tego występku i wbrew pozorom nie chodziło tu tylko o Lucasa. Chodziło o to,
jak bardzo ten chłopak ją zmieniał. Przy nim zachowywała się jak zupełnie inna
osoba i nie potrafiła powiedzieć, czy jej się to podobało. Przyparta do ściany była
jednak gotowa stwierdzić, że nie są to pozytywne zmiany. Szczególnie, że „nowa
Carrie” była osobą, która całuje się z „nieznajomym”, podczas gdy dla „starej
Carrie” było to coś nie do pomyślenia.
Postanawiając
sobie w duchu, że był to ostatni tego typu wybryk, Carrie westchnęła głośno.
Dzisiaj miała do zrobienia znacznie ważniejsze rzeczy niż rozmyślanie nad
pewnym przystojniakiem o zmysłowych i niezwykle uzdolnionych ustach…
Ugh!
Przywracając
swoje myśli do porządku – nie pierwszy raz tego dnia – Carrie z niezadowoleniem
zwlekła się z wygodnego łóżka. Umówiła się ze swoim tatą „na mieście” i
ogromnie cieszyła się, że będzie miała możliwość spędzić z nim trochę czasu. W
końcu właśnie po to przyjechała do Londynu. Liczyła na poprawienie się jej
stosunków z Johnem, dlatego z niecierpliwością wyczekiwała wieczora.
Założyła na
siebie jedną ze swoich krzykliwych, kolorowych sukienek i wciągnęła na stopy
ulubione motocyklówki. Jej mama zawsze krytykowała to połączenie, ale Carrie
nigdy się tym specjalnie nie przejmowała. Szczególnie, że nie lubiła, gdy ktoś
narzucał jej swoje zdanie.
Pełna – tak
dla odmiany, po kilku dniach spędzonych obok Harrego – optymizmu ruszyła do
jednej z pobliskich restauracji. Carrie, będąc małą dziewczyną niezwykle często
przychodziła tu ze swoim ojcem. Było to „ich miejsce” i Carolyn mogła z ręką na
sercu powiedzieć, że kochała każdy wieczór spędzony ze swoim tatą w tym lokalu.
Wtedy zachowywali się jak dwójka najlepszych przyjaciół, a relacja ojcec-córka była nieco zatarta podczas ich typowo koleżeńskich rozmów.
Blake z
wielkim podekscytowaniem weszła do środka budynku, zauważając liczne zmiany w
wystroju wnętrza. Jedna kwestia jednak pozostawała niezmienna. Niezastąpiona Maggie
Davis wciąż stała za barem, przyjmując zamówienia. Kobieta w oczach Carrie nie
zmieniła się ani trochę. Wciąż ten sam szeroki uśmiech i to samo ciepłe
spojrzenie, które mówiło o tym, jak wspaniałą jest osobą. I faktycznie, prawie
sześćdziesięcioletnia kobieta mogła uchodzić za wzór do naśladowania.
Carrie, szybko
rozejrzała się po wnętrzu, dostrzegając, że jej ojca jeszcze nie ma.
Wykorzystała więc tę okazję i podeszła do baru, testując starszą kobietę.
- Dobry
wieczór – rzekła w ramach powitania, uśmiechając się szeroko. I w momencie,
gdy chciała zamówić swojego ulubionego czekoladowego shake’a, kobieta
zaskoczyła ją głośnym, promiennym śmiechem.
- Niech mnie
kule biją! Carrie Blake nas odwiedziła! Arnoldzie, chodź tu szybko! Zostaw te
kotlety i prędko przyjdź!
I nie trzeba
było długo czekać, gdyż chwilę później z kuchni, oddzielonej od nich ruchomymi
drzwiami niczym z Westernu, wybiegł starszy, pulchny pan, a na jego twarzy
widniał szeroki uśmiech.
- Bobbie,
zastąp mnie w kuchni – krzyknął do jednego, z kelnerów, po czym wyszedł zza
baru, podbiegając śmiesznym krokiem do Carrie. Momentalnie złapał ją w mocnym
uścisku, lekko unosząc do góry, by okręcić dziewczynę wokół własnej osi.
- Nie wierzę
własnym oczom. Nasza kochana Carrie wróciła! Wiedziałem, że znudzi ci się ten
Nowy Jork. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Dobrze mówię, Maggie?
- Ma się
rozumieć, Arnoldzie.
Arnold i Maggie
byli starym małżeństwem, które narzekało na siebie niezwykle często, ale nigdy ich narzekania nie były na tyle poważne, by mogli zakończyć swój związek.
Za bardzo się kochali. Miłości w sobie mieli tak wiele, że przelewali ją na
prowadzoną restaurację. Restaurację, która oprócz zmiany podłogi, czy koloru
ścian wciąż pozostała podobna w pewnych detalach – kraciastych obrusach,
znajdujących się na drewnianych stolikach, czy ramkach ze zdjęciami, wiszących
na całych długościach ścian. W jednej z ramek znajdowała się nawet Carrie wraz
z jej (niegdyś) najlepszymi przyjaciółmi – Niallem i Maxie. John nie był jedyną
osobą, która chętnie korzystała ze specjałów tutejszej kuchni, bowiem dzieciaki
uwielbiały przychodzić tu na różnego rodzaju napoje i lody, które Maggie
serwowała im często za darmo.
- Och, nie –
westchnęła Carrie, chcąc sprostować Arnolda – przyjechałam jedynie na wakacje,
by odwiedzić tatę.
Mina Mag nieco
zrzedła, choć kobieta wciąż wydawała się być zadowolona z wizyty swojej
ulubienicy. Traktowali ją jak niezwykle bliską osobę, być może dlatego, że
nigdy nie mieli własnych dzieci.
- Siadaj,
złociutka – powiedziała radośnie kobieta, wyciągając rękę przez ladę, by
poklepać Carrie po ramieniu. – Co powiesz na czekoladowego shake’a? Mam
nadzieję, że Nowy Jork nie zmienił cię zbytnio i wciąż je uwielbiasz.
- Oczywiście,
że wciąż je uwielbiam. Nigdzie jednak nie piłam tak dobrych, jak tutaj –
powiedziała radośnie, zasiadając na stołku barowym, a Arnold tuż obok niej, zupełnie
zapominając, że ma restauracje do prowadzenia.
- Ależ
wyrosłaś – zawołał wesoło, przyglądając się uważnie dziewczynie. – Zrobiła się
z ciebie prawdziwa kobieta. Och! Teraz będziesz musiała nam opowiedzieć
wszystko, co wydarzyło się w twoim życiu, młoda damo.
- Nawet nie
wiesz w co się wpakowałaś, złociutka – dodała Mag, puszczając jasnowłosej
oczko, po czym od razu zabrała się za nalewanie shake’a.
Carrie,
zamiast się przerazić, rozpromieniła się jeszcze bardziej. Sięgnęła po
przygotowany przez kobietę napój, po czym ochoczo zabrała się za sklejanie w
całość opowieści o swoim życiu w Nowym Jorku. Radośnie opowiadała o szkole,
zakończonym pierwszym roku studiów i przyjaciołach, a Arnold – jak to miał w
zwyczaju – cały czas śmiał się radośnie i zadawał kolejne, często naprawdę
absurdalne pytania.
Do tej pory
Carrie nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo za tą dwójką tęskniła.
Rozmowa z
właścicielami restauracji pochłonęła ją tak bardzo, że nawet nie zwróciła uwagi
na płynący czas. I gdy zerknęła na zegarek była w szoku.
Dochodziła już
godzina dwudziesta, czyli jej ojciec spóźniał się dokładnie dwie godziny.
- Co się
stało, złociutka? – zapytała ciepło Mag, dostrzegając zmieszanie na twarzy
Carolyn.
Jasnowłosa
rozejrzała się wokół siebie, jakby chcąc się upewnić, czy aby na pewno nie
przeoczyła taty, albo czy nie wemknął się po chichu do środka, jednak ze
smutkiem dostrzegła, że przy zajętych stolikach siedzą zupełnie obcy jej
ludzie. Ani śladu po Johnie.
- Tata się
trochę spóźnia – wyjaśniła ze słyszalnym żalem w głosie.
Wyciągnęła
szybko telefon z przewieszonej przez ramię torebeczki, by sprawdzić, czy aby na
pewno jej tata nie próbował się do niej dodzwonić. Szybko spostrzegła,
że najwyraźniej tylko ona pamiętała o ich spotkaniu.
Wyglądało na
to, że sytuacje sprzed dziesięciu lat zaczynały się powtarzać.
- Och –
westchnęła kobieta. – Może jeszcze przyjdzie.
Ale każde
z nich wiedziało, że Johna nie będzie.
I choć Carrie
właśnie spędzała czas z niewiarygodnie cudownymi ludźmi, naszła ją pewna myśl.
Myśl, która podczas pobytu w Londynie nie dawała jej spokoju.
Była tu intruzem.
- Dziękuję za
przepysznego shake’a – powiedziała, starając się brzmieć na jak najbardziej
wesołą, choć myśl o tacie strasznie ją przygnębiła. – Na pewno jeszcze was tu
odwiedzę.
- Koniecznie!
– krzyknął Arnold, zaplątując dłonie na swoim dużym brzuchu. Mężczyzna wciąż
wydawał się być podekscytowany przyjściem Carrie, choć dziewczyna spędziła z
nimi ostatnie dwie godziny. Zdaje się, że czas ten wydawał się dla starszego
mężczyzny niewystarczający. – W innym wypadku, ściągniemy cię tutaj siłą.
- Trzymaj się,
złotko – powiedziała Maggie, wychodząc zza baru. Wolnym krokiem, zapewne
wymuszonym przez jej spuchnięte nogi, kobieta przeszła do Carolyn, by po chwili
zamknąć ją w uścisku. Szybko złożyła na jej policzku całusa i zaczesała kilka
niesfornych loków dziewczyny za jej ucho.
- Wróć do
nas szybko – dodała.
- Wrócę –
obiecała i machając im na odchodne wyszła z lokalu. Nie miała zamiaru czekać na
swojego ojca w nieskończoność. Gdy była mała kilka razy popełniła podobny błąd
i wiedziała, że nie ma nic gorszego, niż spoglądanie na zegarek i łudzenie się,
że może jednak przyjdzie.
Przeszła kilka
ulic, zmierzając w stronę domu Johna, gdy zadzwonił jej telefon. Spodziewając się
zauważyć numer ojca, z pełnym zaskoczeniem przyjęła imię przyjaciółki
pojawiające się i znikające na ekranie telefonu.
Amy.
Zabawne, że
dopiero teraz dziewczynie zebrało się na rozmowy.
- Carrie! –
zapiszczała radośnie, gdy jasnowłosa odebrała. – Wieki ze sobą nie
rozmawiałyśmy. Jak Londyn? Rozniosłaś już to miasto?
Panna Blake z
pewnością nie należała do osób, które lubują się w owijaniu w bawełnę. Choć z
pewnością do kolejnych słów przyczyniło się również rozdrażnienie, spowodowane
nieobecnością ojca.
- Nie –
powiedziała z udawanym podekscytowaniem. – Byłam zbyt zajęta wyznaniami Lucasa.
Kto by pomyślał, że tak szybko znajdzie sobie nowy obiekt westchnień?
Cisza po
drugiej stronie słuchawki, była dokładnie tym, czego Carrie się spodziewała.
- Powiedział
ci? – spytała cicho Amy, nagle tracąc dobry humor.
- Tak, ale
zapewne tylko dlatego, że myślał, iż go uprzedziłaś. Kto wie, może wciąż żyłabym
w niewiedzy. Naprawdę, wspaniałych mam przyjaciół.
- Carrie –
- Nie chcę
nawet tego słuchać. Szczególnie, że ja bym ci od razu powiedziała, gdybym
zobaczyła twojego chłopaka całującego się z jakąś lafiryndą.
- Całującego się?
- Przecież
mówię.
- Carrie –
westchnęła dziewczyna. – Lucas nie… A przynajmniej nie tylko…
Amy nie
dokończyła zdania. Nie musiała, gdyż wszystko stało się jasne. Carolyn
rozpatrywała zdradę chłopaka nieco zbyt łagodnie. Myślała bowiem, że tak samo
jak ona, pozwolił sobie jedynie na całowanie się z inną osobą. Nie
przypuszczała nawet, że chodziło o coś więcej.
Owszem, jej i
Lucasa związek dopiero raczkował. Byli bardziej dobrymi przyjaciółmi niż
kochankami. Ach, do kochanków było im jeszcze daleko, jednak Carrie myślała, że
to wszystko przyjdzie z czasem. Że wraz z poznaniem osoby odczuwamy do niej
„pociąg” i dopiero wtedy przychodzi miłość… A potem seks. Oczywiście, zdawała
sobie sprawę, że Lucas nie jest prawiczkiem, ale była pewna, iż seks nie
jest dla niego tak ważny, jak… Ach, ależ
była głupia!
- Muszę kończyć – odezwała się po długiej chwili milczenia.
- Carrie,
przepraszam, że ci nie powiedziałam, ale Lucas równie dobrze jest moim
przyjacielem. Powiedział, że chce sam to z tobą załatwić. Nie chciałam mieszać
się między wasze sprawy.
Naprawdę
zabawne – Amy, która nie chce mieszać się w sprawy innych. Doprawdy! Mógłby
powstać z tego całkiem zabawny skecz kabaretowy.
- Nie mam siły
teraz z tobą rozmawiać.
I bez zbędnego
słowa pożegnania, Carrie zakończyła rozmowę wyłączając telefon i chowając go do
torby tak szybko, jakby parzył.
Zdecydowanie
miała już dość tej pokręconej sprawy. Nie miała pojęcia, dlaczego zgodziła się
na kontynuowanie „związku” z Lucasem i choć żałowała tej decyzji, czuła się jak
kołek. Nie miała pojęcia, co się dzieje. Dlaczego wciąż trzymała się Luca?
I choć
wcześniej nie zastanawiała się nad tym, odpowiedź uderzyła ją całkiem
niespodziewanie.
Zayn.
Lucas miał być
jej tarczą, utrudniającą dostęp do Malika. Chłopaka, który niebezpiecznie
zbliżał się do niej i bez wątpienia bardzo ją to przerażało.
Czując na
sobie ciężar wszystkich ostatnich dni, przysiadła na krawężniku, modląc się o
wyrzucenie tego wszystkiego z głowy. Całego przyjazdu do Londynu, który
wydawał jej się być po prostu katastrofą. Szczególnie, że osoba, do której tu
przyjechała zdawała się tak naprawdę jej nie zauważać. Nie po raz pierwszy John
odrzucił spędzanie czasu z Carrie na boczny tor. Nie po raz pierwszy skupił się
na pracy zamiast na jedynej córce.
Blake nie
miała pojęcia, co się z nią dzieje, dlatego w zupełności nie kontrolowała łez,
które niespodziewanie zaczęły spływać po jej policzkach. Nie należała do osób,
które użalają się nad własnym życiem. Wręcz przeciwnie – nigdy nie dawała po
sobie poznać, co naprawdę czuje. Owszem, była wybuchową osobą, choć w
większości przypadków jedynie przy znajomych, dla których nie liczyło się nic
więcej poza dobrą zabawą.
Dając w końcu
upust emocjom, jakie kumulowały się w niej od długiego czasu, Carrie zaniosła
się głośnym płaczem…
~*~
Zayn sięgnął
po kolejny dokument ze sterty najróżniejszych plików, śledząc uważnie wszystkie
zapiski. Otwarcie zbliżało się wielkimi krokami, a chłopak chciał, by wszystko,
co wiązało się z jego studiem tatuażu było idealnie dopracowane. Marzył o tym
miejscu zbyt długo, by jakiś mało znaczący detal mógł coś popsuć.
Nim jednak
dane mu było sięgnąć po kolejną kartkę Elvis niespodziewanie wbiegł do pokoju.
Wskoczył na kanapę, na której siedział Zayn, jednak na szczęście szybko sobie
przypomniał, iż to miejsce jest poza jego zasięgiem, dlatego zeskoczył na
ziemię. W następnej chwili szczeknął głośno, trącając Malika kilkakrotnie swoim
zaślinionym pyskiem.
Elvis był kilkuletnim
pit bullem, którego Zayn przygarnął zaledwie w zeszłym roku. Ale, co warto
wspomnieć, był niesamowicie mądrym stworzeniem. Teraz na przykład, pies
próbował przekazać swojemu panu, że śpieszno mu na spacer.
I choć Zayn
bez wątpienia nie miał ochoty na żadne wieczorne wędrówki, wstał ze swojej
kanapy, ruszając w stronę drzwi. Tuż za nim biegł zadowolony pit bull,
ślizgając się po podłodze w mieszkaniu i radośnie szczekając.
Malik zagarnął
swoją skórzaną kurtkę, po czym wciągnął jedne ze stojących par butów i wyszedł
z mieszkania, zamykając je za sobą na klucz. W ręku trzymał kaganiec,
który wciągnął na pyszczek swojego czworonogiego przyjaciela zanim zdążyli wyjść
z budynku. Elvis był wspaniałym psem, jednak ów wspaniałość okazywał jedynie
swojemu panu, przez co Zayn za każdym razem musiał zakładać mu kaganiec.
Pies bowiem niejednokrotnie warczał i szczekał (nie wspominając o próbach
gryzienia) na ludzi, sprawiając, że ci uciekali jak szaleni spod spojrzenia zwierzaka.
No cóż, Malik
przyjął czworonoga do swojego domu z litości. Zaraz po tym, gdy zobaczył, jak
durne dzieciaki, nie mające nic sensownego do roboty rzucają w psa patykami.
Wrogość Elvisa do ludzi była więc w pełni uzasadniona i Zayn nawet nie starał
się oswoić zwierzaka z innymi. Nie przejmował się gdy Elvis warczał na
przechodniów lub każdego, kto chciał przekroczyć próg mieszkania Malika. Pies
nie był zbyt towarzyski, zresztą tak jak jego właściciel, więc można
powiedzieć, iż dobrali się znakomicie. Dla nich zapewne wystarczało, że we
dwójkę dogadywali się świetnie.
- Gdzie tak
pędzisz, kolego? – zawołał Zayn, zaskoczony zachowaniem zwierzęcia. Elvis
bowiem ani na chwilę nie zatrzymał się na trawniku, by załatwić swoją potrzebę.
Zamiast tego pędził chodnikiem prosto przed siebie. – Śmieszno ci na jakąś
randkę, czy co? – kontynuował Malik, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że
przemawia do psa.
- Elvis! –
zawołał po chwili, zauważając, że ten wciąż drepcze przed siebie. – Stój.
Oczywiście,
zwierzak Malika na co dzień zwykł pokazywać swoje posłuszeństwo, a każdą
komendę wydaną przez Zayna wykonywał od razu. Co dziwne, teraz nawet się nie zawahał
i wciąż biegł przed siebie.
- Elvis! –
zawołał ostro Mulat, wciąż kierując się za psem. – Stój, do diabła.
Ale gdzie tam,
Elvis pędził dalej.
I dopiero po
długiej chwili pies gwałtownie się zatrzymał. Po czym, ni stąd ni zowąd zasiadł
na chodniku, czekając. A to bez wątpienia jeszcze bardziej zdezorientowało
Zayna.
Chłopak miał
już nakrzyczeć na swojego czworonogiego przyjaciela, gdy jego oczom ukazało się
coś znacznie bardziej interesującego…
~*~
Carrie
opierała swoją głowę na kolanach, łudząc się, że siłą umysłu przeniesie się do
swojej bezpiecznej i ciepłej sypialni. Tej w Nowym Jorku, oczywiście. Zwinięta
w niewygodnej pozycji, wciąż siedziała na brzegu ulicy, wiedząc, że zapewne
wygląda jak koszmar senny. Zaschnięte łzy na policzkach bez wątpienia były
dowodem jej wcześniejszego dramatu. Miała
więc ogromną nadzieję, że w pobliżu nie kręcą się żadne niewinne dzieci,
które mogłyby wziąć ją za postać z jakiegoś horroru. Biedaki pewnie potem już
spokojnie by nie zasnęły.
Na szczęście pozostawała jej pewna, naprawdę pocieszająca myśl.
Już nie mogło być gorzej.
- Hollywood? –
Doszedł ją niski, zachrypnięty i dobrze jej znany głos.
A jednak.
Ciekawe co zrobi teraz Zayn. Dziękuję za dodanie rozdziału i to zwłaszcza teraz, ponieważ umiliłaś mi robienie pracy na fizykę. Do następnego rozdziału <3 ~@heroineNialler
OdpowiedzUsuńUwielbiam ! Ja tu umre ! Tak myslałam, że spotka Malika... ;3 Pewnie mu opowie o tym wszystkim i się zbliżą do siebie <3 czekam na to...xx
OdpowiedzUsuń@Anne_195
Akurat wchodzę na bloga, a tu BAM! Nowy rozdział. Jestem bardzo ciekawa jak zachowa się teraz Zayn. Dziękuję, że tak szybko dodałaś rozdział. Twój blog jest zdecydowanie najlepszym blogiem jaki czytam. Dzięki, że w ogóle zaczęła go pisać. Także see ya. Do następnego. Kamila xoxo
OdpowiedzUsuńNo widzisz! Kobiety i ta ich intuicja :p
UsuńDziękuję kochanie za przepiękny komentarz!
Pozdrawiam! xx
o jeju *,* ciekawe co zrobi teraz Zayn o:
OdpowiedzUsuńBiedna, naiwna Carrie... :<
OdpowiedzUsuńJejku! Kocham to ff ale bardziej Ciebie :* Rozdział świetny! Jesteś niesamowita! Zayn z psem taki grrr. ~ @stylesmebednow xx
OdpowiedzUsuńSUPER <3
OdpowiedzUsuńProooooszę dodaj jtr kolejny :D. Ja umrę czekając dłużej :o
OdpowiedzUsuń@EdziaCyrklaff
To teraz będzie ciekawie :-D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny !!!! Ach ten pies to ma czuja wiedział gdzie ma iść :) czekam nn ;*
OdpowiedzUsuńXoxo @JustynaJanik3
Kocham twoje opowiadania you are toxic jest zdecydowanie najlepsze...
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i muszę przyznać, że twoje opowiadanie to jedno z niewielu które czytam w wciąga mnie tak, że potem przez kilka dni zastanawiam się co będzie dalej...
Co do rozdziału przykro mi ,że ten cały Luck jest taki wobec Carry ona powinna go zostawić jak tylko powiedział jej o tym ck zrobił. Ja na jen miejscu już dawno bym go olała no i oczywiście Zayn to ,że piszesz akurat o nim sprawia, że jeszcze bardziej zachęca mnie twoje opowiadanie. On i Carry są razem cudowni.
Dobra kończę bo się rozpisałam ...;)
Pozdrawiam Lonely.girl
sorry za błędy ale jestem troszeczkę (bardzo) podjarana :)
UsuńDziękuję! Dziękuję! Dziękuję!
UsuńCieszę się ogromnie, że tak podoba Ci się moje opowiadanie. Jako, że sama czytam kilka naprawdę fajnych, dobrze wiem, co to znaczy zastanawiać się przez kilka dni nad dalszymi losami bohaterów... Dlatego jeszcze bardziej się cieszę, że ktoś myśli nad moimi pracami.
Pięknie dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam ciepło! xx
Akcja jest mega ;** Wspaniale piszesz! mam nadzieję że kolejny rozdziałniedługo ^^
OdpowiedzUsuń~Źyczę dużo weny KM
Nie no.. w takim momencie?! Udusiłabym jej ojca, idiota.. -.- Biedna Carrie. I wiedz, że przez Ciebie spokojnie nie zasnę rozmyślajac nad tym co teraz się wydarzy! xD No.. jestem ciekawa (wręcz zżera mnie ciekawość) jak potoczy się ich 'rozmowa' :D Z niecierpliwością wyczekuję kolenjego rozdziału♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zyczę weny♥
bardzo żal mi Carrie, najpewniej się nie myli...no może co do ostatniej swojej myśli ahha<3 czuje się intruzem w domu swojego ojca, jak i teraz zapewne czułaby się w Noym Jorku. dobrze, ze wyjechała, skoro teraz miała szansę przekonać się o nieszczerości swoich "przyjaciół":) nie mogę doczekać się momentu, kiedy zacznie dogadywać się z Harrym, po prostu nie mogę!! oczywiście to tylko moje pobożne życzenie, bo na dobrą sprawę nie wiadomo, jak ułoży się ich relacja:D bardzo spodobał mi się wątek z właścicielami baru:) to miłe, bardzo miłe uczucie wracac na stare śmiecie i dowiadywać się, że pomimo swojej nieobecności pewne osoby nie rpzestały Cię kochac! i to samo tyczy się Nialla czy Maxie:) podałaś bardzo dobry przykład tego, że przyjaźnie rozpoczęte w dzieciństwie są wieczne:) strasznie lubię momenty, kiedy opisujesz zaskoczenie Carrie, gdy zdaje sobi sprawę, że oni nadal są jej przyjaciółmi i pod wzgledem czasu nie uległo to zmianie:)) i nie masz czego się bać, bo Twoje rozdziały czytam z przyjemnością ZAWSZE! (a nie tylko wtedy, kiedy jest Zerrie<3 :D) iii tradycyjnie - czekam z niecierpliwoscią na kolejny ahha:D
OdpowiedzUsuń@beziimienna
Cieszę się ogromnie, że rozdział Ci się spodobał. Co do wątku z właścicielami baru... jakoś nie mogłam się powstrzymać i ich dodałam. Stwierdziłam bowiem, że takie dobre dusze są jak najbardziej mile widziane w każdym opowiadaniu, więc dlaczego by ich nie wprowadzić do "You're Toxic"?
UsuńAch, dziękuję pięknie za komentarz. Nigdy nie zawodzisz ♥
Pozdrawiam ciepło i wysyłam miliony buziaków!
Biedna Carrie. To na prawdę frustrujące kiedy ktoś się spóźnia a co gorsze nie przychodzi na umówione spotkanie! Za to wcale nie jest mi smutno z tego powodu,że Lucas zdradził Carrie ( a powinno?), ponieważ w końcu mam nadzieje się od niego uwolni!! Brakowało mi Malika w tym rozdziale! I jeszcze zakończyłaś w takim momencie! Ale lubię te chwile niepewności i oczekiwania z niecierpliwością na kolejny rozdział! Zaglądam tu, jak naiwna dziewczynka,codziennie i sprawdzam czy może jest coś nowego! I najlepszy jest moment kiedy w końcu zobaczę nowy rozdział- w tym momencie cieszę się jak dziecko,które dostało wymarzoną zabawkę!
OdpowiedzUsuńBędę powtarzać Ci to do znudzenia-jesteś niesamowita a Twoje opowiadanie jest cholernie dobre!
do następnego..xx
Mnie także trochę Malika brakowało, jednak stwierdziłam, że bohaterka nie może non stop z nim przebywać. Ale jakby nie patrzeć na koniec wylądowali razem. Przypadek? Nie sądzę :P Haha ♥
UsuńCieszę się, że moje opowiadanie Ci się tak podoba, że odwiedzasz ten blog codziennie. To niesamowicie miłe uczucie!
Dziękuję ślicznie za komentarz!
Pozdrawiam xx
super woow i zakończone w najciekawszym momencie i ciekawe co zrobi Zayn hmm:)))
OdpowiedzUsuń@Jaqueline8710
uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam ! ♥ ♥
OdpowiedzUsuńTo przykre, że ojciec wystawił Carrie po raz kolejny..
A już miałam nadzieję, że ich stosunki się poprawią..
Ale jest chociaż taki plus, że Carolyn porozmawiała sobie z miłym,i starszymi ludźmi, którym widać zależy na szczęściu Carrie. :>
Jak ja bym kopnęła tego Lucasa w cztery litery, to by się nie pozbierał chłopak. Czekam tylko na to aż Carrie skończy z nim raz na zawsze.. :)
Ahh Zayn.. Już myślałam, że go nie będzie w tym rozdziale, ale na szczęścia się pojawił :D
Mówią, że pies upodabnia się do właściciela, i chyba coś w tym jest.. :D Coś mi się wydaje, że Elvis polubi Carrie i odegra jakąś ważną rolę :>
Ah to takie moje przemyślenia ^ ^
Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału, mam nadzieję, że będzie więcej Zarrie i Zayn jakoś pocieszy Carolyn, ahh *____*
Piszesz cudownie, kochana ! ♥
Całuje.
@blue_eyes_9
Zdecydowanie Elvis odegra ważną rolę w tym opowiadaniu. A przynajmniej teraz tak planuję. Wszystko, oczywiście, wyjdzie w praniu... ;)
UsuńKochanie, dziękuję za komentarz.
Wysyłam miliony buziaków i ściskam mocno! ♥
Mądra psina przeczuwałam ze doprowadzi Malika do Carrie :) ciekawe co teraz zrobią
OdpowiedzUsuńUuuuuuu fajny ^^
OdpowiedzUsuńeghh szkoda , ze ojciec ja tak wystawil . pff . mogl chociaz zadzwonic , a nie tylko dziewczyna przez niego smutna sie zrobila . i wgl ta sprawa z Lucasem . zerwij z nim dziewczyno !
OdpowiedzUsuńale . jaki madry pies ! jsndked . lecial , lecial i dolecial az do Carrie ? niezle . serio madry x mimo , ze dziewczyna nie wydaje sie byc zadowolona obecnoscia Malika to chyba zmieni zas zdanie . tak mi sie wydaje przynajmniej xx
Why ? Czemu w takim momencie ?? O nie teraz to na pewno umrę z ciekawości.hahahahah Rozdział jak zwykle jest nieziemski. Ciekawe jak potoczy sie ta akcja z Malikiem. Może Carrie zmieni zdanie na jego temat.... Mam nadzieję, że rozdział dodasz jak najszybciej. Życzę weny na dalsze rozdziały buziaki Kate ;-)
OdpowiedzUsuńKochana, pociesz się tym, że nowy rozdział zacznie się od rozmowy z Zaynem. Haha ♥
UsuńNowy rozdział dodam już w piątek albo sobotę, także to lada dzień.
Dziękuję za komentarz! Pozdrawiam xx
FOCH NA CIEBIE!
OdpowiedzUsuńCZEMU W TAKIM MOMENCIE?!
BSDOASKLBDOASJBLOJASFBSL *O*
JEZUUUU, KOCHAM TO, SERIO! <3
CUDOWNE OPOWIADANIE W KAŻDYM, CHOĆBY NAJMNIEJSZYM CALU!
ABJBSFOUSALFOSAFBSF
CZEKAM NA KOLEJNY x
@luv_myy_harreh
AWWWWW ♥
UsuńJesteś kochana! Dziękuję! ♥
Ojejciu !
OdpowiedzUsuńUwieeelbiam to!
Nikt nie potrafiłby opisać tak na pozór zwykłego wydarzenia jak popijanie shake'a w towarzystwie ukochanego małżeństwa, jak ty!
Po prostu, cały czas czytałam z zapartym tchem ich rozmowę...
Byli dla niej jak babcia z dziadkiem. To był taakie słodkie :3
Lucas? Ugh... Ostatnio wszystkie Lucasy coś zawodzą ^^
Mam cichą nadzieję, że jeśli zerwą, to Carrie nie będzie żałowała. Nie chciałabym żeby była smutna. Pokochałam tą bohaterkę! ♥
Ach no i dziękuję Elvis'owi, bo to przecież dzięki niemu Zayn wpadł na Carrie.
Swoją drogą- jestem tak ciekawa co tam się teraz wydarzy, że oj!
Życzę ci dużo weny, tyle weny, iż mogłabyś się nią zajadać !
Czekam na następny rozdział!
Buziaki :***
Kocham cię ♥
Oj, jak mi miło! Dziękuję ♥
UsuńOczywiście, Maggie i Arnold pojawią się w opowiadaniu jeszcze nie raz. A przynajmniej tak teraz planuję. ;p
No właśnie, Lucasy zawodzą. Ale mam nadzieję, że chociaż jeden z nich się z rehabilituje. I chyba nie muszę mówić, że chodzi mi o TWOJEGO Lucasa... Mój to niech spada na księżyc... A nie, chwila. Jeszcze się przyda w tym opowiadaniu, więc może lepiej niech nie podróżuje tak daleko, bo będzie ciężko ściągnąć mi go z powrotem... :P
Dziękuję pięknie za cudowny komentarz.
Mam nadzieję, iż weny przybędzie tyle, że zamiast chodzić będę musiała turlać się po ziemi. :D
Buziaki! ♥
nie ma co, to zdecydowanie jeden z moich ulubionych blogów. uwielbiam to opowiadanie, jest cudowne. wszystko idealnie opisane, nie za dużo i nie za mało, wspaniałe postacie, wszystko.
OdpowiedzUsuństrasznie smutno mi z powodu Carrie, jej ojciec zachował się podle, a chłopak...masakra. mam nadzieję, że wszystko będzie lepiej. jestem ciekawa co dalej, w końcu Malik i Carrie razem uuu
hahaha, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, oby szybko. ;))
Tusia_XoXo
Dziękuję za komentarz, kochana! Cieszę się ogromnie, że moje opowiadanie Ci się spodobało. To niesamowicie uczucie, wiedzieć, że ktoś docenia Twoją pracę. Jeszcze raz dziękuję.
UsuńBuziaki! ♥
Boski rozdział! <3
OdpowiedzUsuńDlaczego ojciec Carrie ją wystawił? :c
Lucas... Ehhh... Jak on mnie denerwuje.
Wiedziałam, że Carrie i Zayn się spotkają. <3
Mądry pies. :D
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. <3 x
Wielbię to opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńNaprawdę jesteś cudowna :* Niby rozdział spokojny nic się nie dzieje, ale potrafisz opisać to w taki sposób, że ja odlatuje w inny świat <3 Z pozoru spokojny dzionek, a tu bum i Elvis, od tej pory najukochańszy pies na ziemi (przepraszam moje psa, Brego <3) zaprowadził naszego Maliczka i spotkał kogo ? swą blond królewnę aww <3 rozpływam się :* Naprawdę cudowny rozdział zresztą jak kaażdy :*
Już nie mogę doczekać się kolejnego, chcę Ci podarować kilka beczułek weny no i wysyłam mnóstwo buziaków :** <3
Pozdrawiam xx
Dziękuję kochanie ♥ Twoje komentarze są genialne! Zawsze mistrzowsko poprawiają mi humor!
UsuńNawet nie wiesz jak tym rozdziałem umiliłaś mi popołudnie :) Wiem, że się powtarzam, ale jesteś moją ulubioną autorką blogów o Maliku. Piszesz rewelacyjnie, tak lekko się to czyta i kurde zazdroszczę ci tego. Czasem mam masę pomysłów na jakieś opowiadanie i chciałabym stworzyć coś swojego, ale za cholerę nie umiem tego opisać ;c Jak widać to nie dla każdego. Wracając do rozdziału to jak zwykle fenomenalny. Szkoda mi Carrie, nikt nie lubi być wystawiany , tym bardziej przez własnego ojca. W tym właśnie momencie poczułam wielką antypatię do pana Johna. Nie robi się czegoś takiego swojej córce, która specjalnie przyleciała ze Stanów...
OdpowiedzUsuńCo do Lucasa to hmm... ja od samego początku wiedziałam, że ta jego zdrada to coś więcej niż pocałunek. Mam nadzieję, że Carolyn wyrzuci go w końcu ze swojego życia. On na nią nie zasługuje. Za to Malik pasuje do niej idealnie.
Zakończyłaś w takim momencie, że mam ochotę cię udusić, ale kto wtedy kontynuowałby to genialne opowiadanie? Zdecydowanie powstrzymam się od tego niecnego czynu. Ygh umrę z ciekawości, oficjalnie ogłaszam, że uwielbiam Elvisa. Chcę takiego psa, mógłby mi poszukać Zayna... Eh ten mój fangirling. Kiedy ja się z tego wyleczę? ;c Czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam
* Justinee
Ps.Uwielbiam One Tree Hill, jeszcze raz wielkie dzięki za polecenie na blogu tego serialu. Jest świetny. Dopiero jestem w pierwszym sezonie, ale już zdążyłam zakochać się w Peyton i Lucasie. :)
Cieszę się ogromnie, kochanie ♥ Zdaje się, że czytając Twój komentarz moje serce ominęło kilka uderzeń. Dziękuję za przemiłe słowa.
UsuńO! I też chcę Elvisa. O ile zaprowadzi mnie, oczywiście, do takiego na przykład Malika. W innym wypadku mój kochany labradorek w pełni mi wystarcza. :)
Dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam serdecznie! xx
P.S! Peyton i Lucas - omomom ♥ Są mega słodcy!
Kocham, kocham, kocham, kocham, kocham, kocham i mogłabym tak w kółko powtarzać to słowo. Zdenerwował mnie jedynie ojciec Carrie. A w tym rozdziale ubustwiam Elvis'a. Kochany pies. Czuje w następnym rozdziale Zarrie moment. Haha. Moje super myśli. Czekam nn.
OdpowiedzUsuńNawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo uwilebiam ta historie <3 sposob w jaki piszesz i nadajesz ten wspanialy charakter postaciom .. ohh! uwielbiam to! Jestem mega ciekawa co miedzy nimi zajdzie w kolejnym rodziale, ta tajemniczosc Zayna jest taka pociagajaca <3 Blagam nie koncz tej historii zbyt szybko bo chyba zaplacze sie na smierc jezeli to zrobisz ;o haha Kocham Cie i z ogromna niecierpliwoscia wyczekuje nastepnych rozdzialow! Buziaki Kochana oraz miej swiadomosc tego, ze posiadasz ogromny talent, ktorego niesamowicie Ci zazdroszcze z reszta pisalam Ci o tym na asku (gdybys kiedys chciala go oddac to wiedz, ze jestem chetna ^^)
OdpowiedzUsuńAaa i jeszcze jedno! Masz u mnie ogromnego kopa w tyłek za zakonczenie tego rozdzialu w takim momencie! :<
UsuńWOW! Dziękuję, kochana ♥ Niewątpliwie kończenie tej historii nie jest tym, o czym myślę. Już teraz jestem z Wami niesamowicie mocno związana... Trudno mi nawet myśleć, co będzie za jakiś miesiąc czy dwa. :D
UsuńDziękuję ślicznie za komentarz!
Buziaki ♥
świetny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńdlaczego skończyłaś w takim momencie
Miałam okropny dzień, serio, milion wylanych łez, fu. Chcę wejść na YouTube, wiadomo. Wklepuje Y i wyskakuje mi You're Toxic.
OdpowiedzUsuńCoś mnie tknęło by sprawdzić czy jest już nowy rozdział.
Jejku, kochanie, dziekuję za poprawe humorku!!
Rozdział genialny, tak mocno czekam na następny!
ilysm.
@faithlovato_
Ten komentarz bez wątpienia zapamiętam na długo. Dziękuję.
UsuńJaaaacie!!!!!!
OdpowiedzUsuńGENIALNY, BOSKI, CUDO NORMALNIE!!!!
Kocham ten rozdział. A wiesz czemu?
Bo dopiero teraz doszłam do wniosku, że chce aby Hollywood zamieszkała w Londynie. Może i tak się stanie? Nie miałabym nic przeciwko ;))
W końcu powie Zaynowi prawdę, co nie?!?
Uważam, że to najlepszy do tej pory moment, a biorąc pod uwagę zawziętość i pewność siebie Malika, nie da się szybko zbyć Carrie...
Wiem! Jego pies ją polubi, nie będzie szczekał na nią, co Zayn może, powinien uznać za jakiś znak!!!
Haha moje przemyślenia. :p
Powinien ją zabrać do siebie do domu, wyrzuć się na jej ojca właśnie przez co nie będzie chciał żeby wracała do domu, i bo nie wiem zostanie na noc. Zayn może zadzwonić przecież do Stylesa i powiedzieć żeby przekazał ojcu, że Carrie zostaje u przyjaciółki, Maxie.
Nie denerwują Cię moje.czasem bezpodstawne przemyślenia? Jeśli tak, to powiedz, i postaram się je ograniczyć ;)
Czego bym chciała w kolejnym rozdziale? Więcej Zarrie!!! Kolejnego pocałunku, takiego z bezsilności jeśli chodzi o Hollywood, a np. pożądania ze strony Zayna. Ty je tak poetycko opisujesz!!!
DODAWAJ KOLEJNY SZYBKO!!!
CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ!!!
@Zaniloliry_wife ;3
Wybacz, że dopiero teraz odpisuję na Twój komentarz. Wiedz jednak, że dziękuję Ci za każde jedno słowo i jestem ogromnie wdzięczna, że wciąż jesteś ze mną i czytasz moje wypociny. To dla mnie wiele znaczy. Dziękuję!
Usuńzdecydowanie kocham ten rozdział! nawet nie wiem co napisać
OdpowiedzUsuńpowinno mi być szkoda Carrie ale wszyscy dobrze wiem że to wszystko sprowadzi ją na dobrą drogę i własnie dlatego już nie mogę doczekać sie następnego rozdziału (aha! nie mogę się doczekać a potem pewnie znowu się spóźnię xd)
ja od początku czułam że ten Lucas to nie złe ziółko więc mam nadzieję że już zakończyli z Carr ten związek i Blake spokojnie może iść z Zayn'em i Elvis'em do domu Malika :D ejdbkehbfisdsbvbso Zarrie moment nadchodzi! *-*
chyba po następnym rozdziale Zayn dostanie z dwa plusy haha ale to się zobaczy co to wyniknie, choć mam ogromne nadzieję że Zayn się nią zaopiekuje wysłucha no i się pocałują :D
ach! wiesz co? wyłabym Ci ogrooomnie wdzięczna jakbyś kiedyś umieściła fragment tego co czuje Zayn do Carrie
chciałabym się pozachwycać tym jak to ona zawróciła mu w głowie haha
rozdział cudoooooooooooowny *.* kocham!
komentarza nie sprawdzałam wiec za błędy przepraszam <33
buziaki :*
@WTuszynska
Kochanie, specjalnie dla Ciebie pojawi się fragment rozdziału bardziej z perspektywy Zayna. Będzie to, co prawda, za jakieś dwa- trzy rozdziały, no ale. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
UsuńDziękuję ślicznie za komentarz. Jesteś niesamowita ♥
GENIALNE :)
OdpowiedzUsuńPies wyczuł płaczącą Charlie. I ją polubił. Nie zwykłe.
Zayn pomóż jej.
Ciekawe.. Chce kolejny .
@JustinePayne81